[Flame] 🔥 Taco Hemingway - Żywot Lyrics
[Zwrotka 1: Taco Hemingway]
 Dla tych, którzy tak koniecznie chcą biografii…
 Szcześniak, ’90. Miejsce urodzenia? Kair
 Małżeństwo rodziców? Legło w dwa tysiące czwartym
 Od tego czasu swe problemy chronię żartem
 W szkole zawsze w trybie Z.A.L, biorę zalkę
 Zdolny a leniwy. Dzwoni dzwonek, robię kalkę
 W czwartej klasie miałem starszą koleżankę
 Dziś ona ma dziecko, ja w kieszeni noszę ćwiartkę
 A w liceum poczęstował ziomek blantem
 Gdzie oni są? Poległ ten, poległ tamten
 Słucham “Chronic”, palę aż po świt, kończę rankiem
 Jak wyrzutek, chcę być trochę Big, trochę Andre
 Ściągam jakieś mp3, kroję sample
 Brzmi fatalnie, rzucam bit, wolę Grand Theft
 Wmawiam sobie marijuana git, to jest kłamstwem
 Zaraz jest matura, a ja drift robię autem
 Czekam na porażkę, ale nie tym razem
 Matura zdana, uporałem się z tym śmiesznym Głazem
 Podczas wakacji zakochany jakieś siedem razy
 Wciąż niecierpliwy, wypatruję co tu się wydarzy
 Na studiach zbyt leniwy, olewałem te wykłady
 Mam dziewiętnaście lat i się czuję nietykalny
 Pisze rymy ciągle, by nie wyjść z wprawy
 By robić to co robię dziś chyba bym zabił
 Robię rapy, ale nikt nie mówi arigato
 Ja nie zastanawiam się czy się wydane hajsy spłacą
 Bity MF DOOMa, w tej piwnicy mało fajne lato
 Dziś mi płaczą, robisz se te rapy bo są hajpy na to…
 Anegdota jakich znasz już milion
 Dziewczyna wpadła w oko, dla niej się rozstałem z inną
 2010 poznałem się z…
 W sumie to mi nie wypada zawierać tu imion
 Zamieszkałem z nią w Londynie w każdym razie potem
 Dwa dwanaście. Na Luton lecę jakimś tanim lotem
 Robiąc magisterkę myślę, że mnie mają za idiotę
 Wracam z zajęć, ciągle te wrażenie – znowu lali wodę
 Na zajęciach piszę teksty, po angielsku wiersze
 Szukam kogoś kto by pomógł mi to przekuć w EPkę
 Za pożyczone funty nagrywam obce nuty
 A ziomek mówi: twoje polskie są o niebo lepsze
 Right hand on the mic, my teeth crooked
 I saw the spark up in your heart and then I took it
 Z Londynem się nie lubię i kwestionuję tu mój byt
 Z dziewczyną coraz trudniej ona ma swój a ja swój rytm
 Atmosfera w związku coraz mniej piękna
 Aż którejś soboty zdarzył wreszcie się break up
 Jadę do Brukseli głowa mi od łez pęka
 Bogu dzięki wyszło “Nothing Was The Same” Drake’a
[Bridge: Taco Hemingway]
 – No i co? Wróciłem do Warszawy, w jakieś dwa tygodnie się zakochałem. Znalazłem studio na Muranowie i udało mi się skończyć angielską EPkę o tytule “Young Hems”
 Potem usiadłem do polskiego projektu, no zamieszkałem u Partyki , i kombinowałem co chcę robić w życiu
 – No i co z tym Young Hems?
 – No wiesz…
[Zwrotka 2: Taco Hemingway]
 “Young Hems” ściągnęło kilku ziomków, sprawa ucichła
 Nie wiem co robić… W końcu mam ten papier magistra…
 Boje się, że branża reklamowa dla mnie za śliska
 Wybacz, Michał, ale wiem, że kolosalny masz dystans
 Zostaję tłumaczem, tłumaczę tysiące CV
 Umowy, instrukcje obsługi, raporty, regulaminy
 Dokumentacje medyczne i wnioski o hajs unijny
 Konspekty prac inżynierskich, ulotki i magazyny
 (Co jeszcze?) Reklamy leków, parówek i margaryny
 (Co jeszcze?) I wiele więcej, lecz teraz nie czas na spiny
 Nocami pisałem “Trójkąt”, a Rumak nawalał bity
 Pisałem o nogach a on samplował te karabiny
 Grudzień, wielka premiera, Partyka nam nalał driny
 Puszczamy temat w eter, ze stresu ja nadal siny
 Bo nazajutrz koncert… W kawiarni w PKiNie
 Wchodzę na scenę mając nadzieję, że trema minie
 Potem na Chłodnej przekrzykuje ten przester
 Lecą miesiące i zaczyna się nieść szmer
 No o “Trójkącie”. Znikąd sukces jak Leicester
 Nagle eksplozja w końcu gdy Jonek nakręcił “6 zer”
 Pamiętam tremę przed graniem na Open’erze
 Dziś mnie to cieszy, lecz teraz ci powiem szczerze…
 Ledwo wszedłem na scenę i widać to otępienie
 Po buzi, że “tyle ludzi? Przed chwilą grałem podziemie”
 Nadchodzi jesień, a z nią pierwszy tour
 Po wszystkich cudnych wzlotach tego roku pierwszy dół
 I wiem, wiem, znowu brzmię jak jęczybuła
 Ale widzisz, w mojej głowie ciągle brzęczy ból
 Ktoś rozpozna w lokalu, więc pozostaję w mieszkaniu
 Dziewczyna martwi się stale, a nakład pracy mi spadł
 Ja się tłumaczę że trasa, lecz nie wspominam o chlaniu
 I że przytyłem 10 kilo winię cały zły świat
 Gdy spytasz mnie co słychać, coś jest stale nie tak
 Hipochondria mnie wyniszcza, ciągle straszy mnie rak
 Gdy spytasz o me zajęcia, począwszy jakoś od września
 To powiem, że brak pojęcia, w każdym razie nie rap
 W styczniu wracam do życia, zanim się sturlam na dno
 W lutym zaczynam pisać a Kanye wypuszcza Pablo
 W marcu biegam i ćwiczę i czuję się już jak Rambo
 I znowu lubię oddychać a tego nie czułem dawno
 Przyszła wiadomość, “nominacja Fryderyki ziom!”
 Wreszcie zbieram mojej grdyki plon
 Boję się tej raczej głośnej gali, wolę cichy dom
 Wieści o wygranej, a ja napierdalam w “Dziki gon”
 Szczerze mówiąc w ciężkim szoku byłem dość
 Tytus zbiera statuetkę mówiąc o show-bizie coś
 Zgarniam Kachę z BUWu. Rano siadam do “Marmuru”
 Jednak coś się komplikuje, no i przypadkowo piszę WOSK
[Bridge: Taco Hemingway & Rumak]
 – Dobrze, myślę że tyle wystarczy, jest Pan wolny
 – Wystarczy? W sensie że mogę iść, mogę wracać do Warszawy?
 – Oczywiście że tak! Przecież to nie więzienie
 – Rozumiem, dziękuję Panu bardzo za pomoc… Do widzenia
[Outro: Taco Hemingway]
 Po terapii, chcę do przodu a nie tyłem iść
 Zero narzekania choćbyś kijem bił
 Tęsknisz za przeszłością bo ci coraz szybciej płyną dni?
 Lecz pamiętaj:
 Nie wie się o “starych dobrych czasach”, gdy się żyje w nich
 “Stare dobre czasy” trwają teraz, to przywilej żyć
 Idę jeść falafel oraz wino z Chile pić
 Przed północą skończę “Mocka”, potem idę śnić
 (Panie Szcześniak, bomba?) Dobra, ale taka tyci tyć
[Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]
