[Flame] 🔥 Taco Hemingway - To by było na tyle Lyrics
[Zwrotka 1]
 To by było na tyle
 Owszem w głowie zamiast róż ciągle dzikie badyle
 Chociaż czasem bredzę jakbym w łepetynie miał wylew
 To w Marmurze spokój ducha niewątpliwie nabyłem
 Zamawiam taksówkę na plażę
 Kierunek: dworzec w Sopocie. Obieram kurs na Warszawę
 W okienku proszę o bilet, jakoś na już jak da radę
 Zawieszam na kimś oko, dobrze znana buzia. Pasażer
 Zęby szczerzy ozdobnie
 Wymachując do mnie widzę, że się cieszy ogromnie
 Chryste panie…  Wzdycham, bo się czuję niezbyt rozmownie
 Się przybliżam: “proszę pana, pan mnie śledzi ponownie”?
 Wybucha śmiechem. Każdy wokół tu zerka na nas
 Mi się kruszy narracja, burzy i pęka rama
 Pewnie dla części słuchaczy dawno już puenta znana
 Powiedział tak: “pan jest częścią mnie, ja częścią pana”
[Zwrotka 2]
 Pora żebyś prawdę znał Filipie
 Nie urodziłem się w pociągu w ten upalny lipiec
 Wszak jestem na okładce WOSKU i w ostatnim klipie
 Ja od początku z tobą, gdyby nie ja grałbyś w FIFĘ
 Nic więcej. Ja kazałem kroczyć do Marmuru
 Byś tam wypoczął i się mógł odseparować z tłumu
 Pod Żyrandolem wznoszę toast , a ty dałeś w długą
 Szukać jesiennej weny, znalazłeś valetudo
 I majaki o tych psach grubo-chudych
 Potem znowu cię rozkojarzyła mgła tuląc umysł
 Nauczyłeś się po życia bieżni mocno stąpać
 I nie zanurzać się bez przerwy w tamtych prostokątach
 Przyznam czasem się przyturlał mi błąd
 Tabletką cię poczęstowałem tuż przed “Tsunami blond”
 Chciałem podpalić lont, żywisz do mnie wielki uraz
 Co dałeś mi do zrozumienia zwrotką w “Ślepych sumach”
 Rozumiem. W twej stagnacji wywołałem dygot
 Zmusiłem cię byś pod refleksję poddał cały żywot
 Byś uświadomił sobie że zdobyłeś to czegoś łaknął
 Gdy te ściany były głuche i patrzyły krzywo
 Osiągnąłeś to czegoś pragnął
 Gdy w twej głowie same smuty i pachniało stypą
 Osiągnąłeś to, czegoś pragnął
 I zawdzięczasz ciężkiej pracy to, nie narkotykom
[Zwrotka 3]
 Gdy uploadowałem “Trójkąt”, ciebie strach poniewierał
 Wypychałem cię na scenę na ten blask Open’era
 Gdyby nie ja pewnie do dziś stałbyś w przejściu
 No albo siedział z twarzą w dłoniach ciągle na backstage’u
 Mówiłeś po “Umowie”, że to rzucasz. No i co?
 Już minął rok a ty nie odpuszczasz
 Dziesięć tysięcy osób czeka aż przypłynie łódka
 Płynie ten chłopak co rapował każdy wers do lustra
 Jestem twoją ambicją
 Ale musisz kontrolować mnie, bo chciałbym wziąć wszystko
 Duży dom pełen cudzych żon? Słaba to przyszłość
 Lecz, na boga, chcesz tu gwiazdą być czy jakimś statystą?
 Chcesz być byle który czy ósmy pasażer Nostromo?
 Jesteś z tych co walczą o honor czy płaczą o pomoc?
 Masz dwie opcje, Fifi ze szmatą albo Taco z koroną
 Także wybieraj mądrze, sukinsynu, plata o plomo?
 Dobra decyzja. Jeszcze marmuru masz mało
 Papa, Trójmiasto. Jedziemy na WWA. Ciao
[Outro]
 Znaleźliśmy się oto z przyjacielem przed dość dziwnym pensjonatem, czy hotelem
 Otchłań nocy, parka, drzewo, okno, drzwi
 Tam obiektu zagadkowość, a tu my
 Gdy wejdziemy do obiektu dość odważnie
 Czy dyrekcja nas ugości, czy też zarżnie?
 Czy strach cery pozamienia nam we wosk?
 Czy pogodni stąd wyjdziemy i bez trosk?
[Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]
